Site icon Tomaszowski Portal Informacyjny

ZAMOŚĆ 6-ścio latka wydaje książkę

Sześciolatka wymyśla opowieść, siedemnastolatka robi do niej ilustracje, a tata młodszej z artystek pisze na podstawie tego książkę! To prawdziwa Apokalipka!
Tak właśnie powstawała publikacja Izarowscy: Apokalipka czyli Julka Dziwadełko i przygody z potworami. Wymyślona przez pierwszoklasistkę i spisana przez jej tatę, a potem upiększona okładką doświadczonej plastyczki i ilustracjami niezwykle utalentowanej siedemnastolatki.

A wszystko to na naszym podwórku. W Zamościu, Tomaszowie i okolicach.
Izarowscy: Apokalipka to niezwykła opowieść o losach dziewczynki – Julki, która próbuje uratować świat od potworów! Dlaczego? Bo nie ma się z kim bawić! Bo nie chce iść do pierwszej klasy sama! I na złość mamie!

Izarowscy: Apokalipka to ponad 250 stron dynamicznej akcji i niesamowitych przygód. Na stronach książki pojawią się wampiry (w czerwonych kaloszach, gubiące sztuczną szczękę), wilkołaki (które bawią się jak małe pieski), baba jaga (która robi przesmaczną pomidorówkę), dinozaury – zginozaury, syrenki, duchy, trolle, a nawet źli czarodzieje… i Ci dobrzy też.

Ty także możesz przyczynić się do jej publikacji!
Do 3 grudnia trwa akcja przedsprzedaży książki na stronie www.apokalipka.pl – przy współpracy z platformą crowfundingową PolakPotrafi. A wysyłka jeszcze przed świętami!
Autorzy, ilustratorzy, redaktorzy, Dtp-owcy i drukarze (biorący udział w projekcie) zapraszają do wspierania akcji.
I my też zapraszamy!
Więcej na www.apokalipka.pl

Rozmowa ze współautorem książki

Skąd pomysł na taką książkę?
Łukasz: Myślę, że pomysł zrodził się na spotkaniu w przedszkolu, które prowadziłem w czerwcu tego roku. Opowiadałem wtedy przedszkolakom o najmłodszych pisarzach i autorach. Udowadniałem im, że wcale nie trzeba umieć pisać, ani mieć specjalistycznego wykształcenia, żeby zostać autorem. Najmłodsza pisarka świata miała zaledwie 4 latka kiedy podyktowała swoją książkę tacie.
Wszystkiemu temu przysłuchiwała się moja córka, a że ma dryg do opowiadania świetnych historii, pewnej niedzieli podeszła do mnie i zaproponowała, żebyśmy też stworzyli swoją książkę.
Pomysł był super! Przez prawie godzinę opowiadała mi o losach dziewczynki, która ratuje świat od potworów, a ja to wszystko nagrywałem. I zakochałem się w tej historii.
Stąd pomysł.
Ile czasu zajęło tworzenie książki i jaki udział miała w tym córka?
Łukasz: Samo pisanie trwało nie długo, bo zaledwie miesiąc. Chociaż moja córka uważa, że to bardzo długo, bo swoje książki rysuje w jeden dzień. Potem była moja redakcja, trochę ponad miesiąc – bo niektóre fragmenty okazały się wcale nie takie super po samym napisaniu. I na koniec jeszcze podwójna redakcja profesjonalnej redaktorki oraz tysiące innych rzeczy do zrobienia.
Wszystko, co się dało ustalaliśmy wspólnie z córką. Co kilka dni czytałem jej, to co napisałem, a ona poprawiała mnie i sugerowała zmiany. Z zaproponowanych przeze mnie kandydatek wybrała także dwie ilustratorki, Asię do okładki (zawodową plastyczkę) oraz Olę do stworzenia ilustracji do wnętrza książki (niezwykle utalentowaną siedemnastolatkę z Tomaszowa Lubelskiego).
Bardzo mi zależało, aby Anastazja miała wgląd w całość działań, wykonywanych przy książce. To przecież najlepszy sposób na naukę.
Dlaczego akcja na PolakPotrafi?
Łukasz: Już dwukrotnie współpracowałem z tym portalem do społecznościowego finansowania pomysłów. W 2014 i 2015 podczas akcji fundowania wydruku Horrorów na Roztoczu. Obie akcje cieszyły się zainteresowaniem i ostatecznie skończyły się sukcesem. Ten sposób po prostu dla mnie działał do tej pory. Mam nadzieję, że po niespełna czterech latach zadziała znowu dla mnie i córki, i uda nam się sfinansować (czy raczej dofinansować) wydruk pierwszych egzemplarzy książki. No i dzięki temu możemy zagwarantować świąteczne prezenty dla zainteresowanych, bo chcemy rozesłać książki jeszcze przed świętami!
Czy możesz opowiedzieć trochę więcej o twórcach książki?
Łukasz: Książkę Izarowscy: Apokalipka tworzyło kilka osób. Oczywiście pierwszą i najważniejszą, inicjatorką całego przedsięwzięcia jest Anastazja, moja córka. To ona wymyśliła cały wątek fabularny, Dobre i Złe domy, świat pełen potworów, misję uratowania krainy, roku szkolnego i tak dalej. Wymyśliła także imię i nazwisko głównej bohaterki (Julka Dziwadełko) oraz tytuł, nad którym się trochę spieraliśmy. Jednak stanęło na jej pomyśle, bo był po prostu lepszy.
Aktualnie chodzi do pierwszej klasy i uwielbia wymyślać opowieści.
Przy tworzeniu książki brał udział także jej młodszy brat Maksym, proponując niezliczone cytaty i wymyślając niektóre z postaci. Nie chcę zdradzać jakie, bo popsułoby to element zaskoczenia. Na końcu książki jest więcej o twórcach.
Była także Asia, zawodowa plastyczka, która robiła już okładki do licznych książek, czasopism i projektów. Zgodziła się zrobić projekt także dla nas. Wyszło świetnie!
Ola z kolei stworzyła kilkadziesiąt ilustracji do książki. Na co dzień uczennica w liceum. Posiada naprawdę niezwykły plastyczny talent.
Przy książce współpracowali także z nami Monika, która zajęła się redakcją na wysokim poziomie oraz Mateusz, który poskładał wszystkie elementy w całość – czyli nasz natchniony DTP-owiec.
I ja. Inicjator projektów z cyklu Horror na Roztoczu i współautor Apokalipki.
Szczęśliwa siódemka, mam nadzieję.


Jaki cel ma wydanie tej książki?
Łukasz: Poza oczywistym, że chcemy po prostu zobaczyć ją wydrukowaną, móc dotknąć, przeczytać, podarować babci czy uszczęśliwić czytających ją rodziców oraz dzieci – mamy także inny cel.
To znaczy ja mam.
Chciałbym pokazać, że tworzenie książki nie jest takie trudne (ani kosztowne). Marzy mi się, aby to że Apokalipka powstała, zainspirowało niezliczone dzieciaki (i ich rodziców) do tworzenia swoich książek, książeczek czy komiksów. Niekoniecznie muszą być od razu super profesjonalne, ale ważne żeby były. To takie moje antidotum na dzisiejsze nasycenie technologią. Oczywiście ona też jest ważna, ale uważam, że nic nie zastąpi kreatywności w czystej postaci. A ta przecież nie może się rozwinąć, kiedy dziecko wpatruje się w ekran.
To może taka trochę utopia, ale kiedy robiłem spotkania z dzieciakami, były autentycznie zaskoczone, że już czterolatki wymyślają swoje książki. I to bez wykształcenia, umiejętności pisania nawet oraz bez certyfikatów z ukończonych kursów. W jedno popołudniu czy dwa przy odrobinie wsparcia ze strony rodziców.
Czasem tak niewiele trzeba, żeby rozpalić czyjeś marzenie. I mam szczerą nadzieję, że dla niektórych właśnie ta książka będzie takim bodźcem.

mat.nadesłany

Exit mobile version